Twórcze dwadzieścia miesięcy Nicka Cave’a
Na początku każdego roku słyszymy stwierdzenia „Nowy Rok, nowy ja”. Zazwyczaj padają one z ust różnych osób. Często nic za tym nie idzie i świeżość kończy się tylko na słowach. Nick Cave należy natomiast do ludzi czynu. I choć nie wiadomo co było jego motywacją w procesie twórczym, to wiadomo, że znalazł on finał 30 sierpnia 2024 roku w postaci Wild God.
1 Stycznia 2023 roku australijski muzyk Nicholas Edward Cave rozpoczął długo wyczekiwaną przez jego fanów czynność. To właśnie w tym dniu zabrał się za komponowanie nowych piosenek. Ostatnim stworzonym przez Australijczyka i jego zespół The Bad Seeds wydawnictwem było Ghosteen, które miało premierę w 2019 roku. Sympatycy zespołu zdążyli się więc stęsknić za nowościami od swoich ulubieńców. Finalnie prace, które zainicjowane zostały w Nowy Rok po dwudziestu miesiącach zmaterializowały się w postaci osiemnastej studyjnej płyty Nicka Cave & The Bad Seeds o tytule Wild God. Wokalista określa swoje najnowsze dzieło jako: skomplikowane, ale jednocześnie głębokie i radośnie zaraźliwe. Jak jednak faktycznie brzmi ten krążek i czy warto było czekać, aż pięć lat na następcę Ghosteen?
Eklektyczne i wysublimowane Wild God od Nick Cave & The Bad Seeds
Słuchanie niektórych wydawnictw jest pozytywnym wyzwaniem. Często ze względu na ich złożoność artystyczną. Tak właśnie jest w przypadku najnowszego Wild God. W jego melodiach ukryło się wiele przepięknych instrumentów. Począwszy od tych najprostszych jak gitary akustyczne i elektryczne czy klawisze, poprzez sekcje smyczkowe, a skończywszy na fletach, wibrafonach czy syntezatorach. Tak rozbudowane instrumentarium stworzyło jedyne w swoim rodzaju melodie. Momentami są one niezwykle podniosłe, ocierając się wręcz o mistycyzm. By po chwili stać się dojmującymi i wzruszającymi. Jednak to nie koniec palety emocji wyzwalanych przez dźwięki. Są również chwile, w których przybierają charakter filmowy, a w niektórych przypadkach są ciepłe i marzycielskie.
Na tle tak zróżnicowanych rytmów słychać donośny wokal Nicka Cave’a. Śpiewając emanuje on dojrzałością, która jest wręcz porażająca. Nie jest on jednak sam. Towarzyszą mu wyśmienite chórki, które w cudowny sposób budują poczucie jedności i wspólnoty. Słuchając fraz wyśpiewywanych przez kilka różnorodnych głosów jednocześnie człowiek unosi się nad ziemie i frunie wprost do gwiazd. W taki oto sposób opowiedziana jest złożona liryka, której interpretacja nie należy do najprostszych. Myślę, że w zasadzie przy każdym odsłuchaniu można dostrzec w utworach coś nowego. Przyznam szczerze, że ja sam nadal rozkoszuje się słuchając poszczególnych piosenek. Do tej pory znalazłem w nich historie: egzystencjalnych przemian, zachwytu nad urodą ukochanej, pięknej i zbawiennej miłości czy uwielbienie dla otaczającej przyrody połączone z goryczą. Dlatego określam te piosenki, jako refleksję nad życiem wykonaną przez dojrzałą osobę.
Muszę przyznać, że słuchając Wild God od Nick Cave & The Bad Seeds moja wyobraźnia została zabrana do przepięknych miejsc. Nie sposób ich określić jako jedno. Dźwięki, które tutaj wybrzmiewają pozwoliły mi się wzbić w powietrze. Lecąc tak docierałem co i rusz do różnych zakątków. Raz miałem okazję znaleźć się w przepięknym i tajemniczym lesie. Następnie trafiłem na środek wzburzonego morza. By po chwili przenieść się do zagadkowego domu pod osłoną nocy, którego wnętrze ubarwiają lśniące promienie świec. Tak różnorodnie działające na wyobraźnie jest to wydawnictwo.
Rodzaj arcydzieła, za którym w przyszłości możemy zatęsknić
Nie raz sięgając po płytę nastawiamy się górnolotnie, że będzie to wybitne dzieło. Często musimy obejść się smakiem, bo finalnie nie dostajemy tego czego oczekiwaliśmy. Bywają sytuacje, w których nasz apetyt skutecznie zostaje nasycony. Tak właśnie jest w przypadku Wild God od Nicka Cave’a & The Bad Seeds. Przy pierwszym odsłuchaniu, aż sześć kompozycji mnie zachwyciło (płyta składa się z dziesięciu piosenek). Po kilku odtworzeniach natomiast jestem zachwycony całością. W związku z tym śmiało mogę nazwać ten krążek arcydziełem.
W pędzącym i skoncentrowanym na komponowaniu tylko hitów świecie muzycznym, ostały się wybitne jednostki. Nie zależy im na ilości, a jakości tworzonego przez nich materiału. Bez wątpienia takim twórcą jest Nick Cave & The Bad Seeds. Ich osiemnasty krążek to płyta z gatunku tych, za którymi w przyszłości możemy zatęsknić. Wydawnictwo to w mojej ocenie jest wybitne w każdym calu. Dlatego nie warto obok niego przechodzić obojętnie. Koniecznie go posłuchajcie i otwórzcie swoje horyzonty, na przepiękne melodie stworzone przez australijskich muzyków.