Stary skład i nowe brzmienia od Red Hot Chili Peppers
Składy zespołów lubią często się zmieniać. Czasem jest to związane z wybuchowymi temperamentami muzyków. Istnieją również przypadki, w których drogi członków formacji samoistnie się rozchodzą, by móc ponownie się połączyć. Tak właśnie było w przypadku Red Hot Chili Peppers oraz Johna Frusciante. Ostatnie tygodnie to czas, w którym możemy słuchać nowej twórczości formacji, po drugim już jej zjednoczeniu.
Popularne Czerwone Papryczki wraz z Frusciante w składzie stworzyły wyśmienite albumy. Najpierw było to Blood Sugar Sex Magik (1991), po którym gitarzysta opuścił pozostałych kolegów. Ich rozłąka trwała siedem lat i dopiero po upływie tego czasu muzycy powrócili do siebie po raz pierwszy. Wówczas wspólnie skomponowali Californication (1999), By The Way (2002) oraz Stadium Arcadium (2006). Po tych trzech albumach, Frusciante ponownie postanowił odejść i obrał kurs na solową karierę. Gdy wydawało się, że już nigdy nie stworzy nic z Anthonym Kiedisem, Flea oraz Chadem Smithem, w 2019 roku otrzymaliśmy zaskakującą wiadomość. Panowie postanowili raz jeszcze połączyć siły. Jak przyznał Frusciante w wywiadzie dla programu Howard Stern Show, osobiście bardzo dojrzał, a jego podejście do niektórych spraw zmieniło się na tyle, że poczuł on, iż ponowne granie pod szyldem Red Hot Chili Peppers, to bardzo dobry pomysł. Muzycy wzięli się więc do pracy. Spowolnieni jednak przez pandemię musieli nieco powściągnąć swoje plany wydawnicze i dopiero w tym roku otrzymaliśmy ich wspólny album, który przybrał nazwę Unlimited Love.
Unlimited Love czysta radość, starego Red Hot Chili Peppers
W rozmowie z Zane Lowe wokalista RHChP – Anthony Kiedis – przyznał, że dwunasty studyjny album grupy powstawał w bardzo demokratyczny sposób. Muzycy wspólnie decydowali o tym, co znajdzie się na krążku. Takie podejście sprawiło, że finalnie cała płyta zawiera siedemnaście piosenek, które są bardzo soczyste i mogą wzbudzać różne emocje.
Pod kątem dźwięków, jako te najbardziej zauważalne należy wskazać dwie gitary – basową oraz elektryczną. Za brzmienie pierwszej odpowiada Flea, a z kolei za tony drugiej Frusciante. Linie basowe niemalże w każdej piosence są tak prowadzone, że można odnieść wrażenie, jakby grająca je osoba, chciała pokazać swoją ogromną radość. Doświadczyć tego można przykładowo w kompozycji o tytule Aquatic Mouth Dance. W podobnym tonie należy odbierać grę Frusciante. Ze swoimi poczynaniami nie wychodzi on przed szereg, ale w każdym numerze zaznacza swoją obecność. W niektórych skromniej, w innych natomiast nieco bardziej. Mnie osobiście urzekły jego solówki w Black Summer, She’s a Lover oraz The Great Apes, w którym można poczuć lekki powiew odległej przeszłości. Oprócz strunowych brzmień, zaskakującym dla mnie urozmaiceniem okazało się pojawienie w dwóch piosenkach (Aquatic Mouth Dance oraz Let ‘Em Cry) sekcji dętych. Nie ma co ukrywać, że zabieg ten wprowadził do melodii ciekawy powiew świeżości, który przykuwa uwagę.
Takiej muzyce towarzyszą teksty, które wyszły spod ręki Anthony’ego Kiedisa. Wokalista w rozmowie z Apple Music powiedział, że pisząc poszczególne piosenki nie analizował ich, a przelewał na papier to, co w danej chwili czuł. W taki sposób powstały kompozycje, które swoją liryką opowiadają między innymi o tym, że: dopiero obdarzając kogoś swoim uczuciem możemy poznać jego prawdziwą wersję (piękna ballada Not The One), mogącej się uporać ze wszystkim miłości (w postaci ciepłych i przyjemnych brzmień It’s Only Natural) czy o wspólnych punktach stycznych dla osób i rzeczy, ukrywających się pod różnymi imionami czy nazwami (cudowna Veronica).
Szczery i ciekawy przekaz liryczny w połączeniu z muzyką sprawia, że Unlimited Love słucha się naprawdę przyjemnie. Przyznam szczerze, że gdy go odtwarzam, mam wrażenie jakby grupa bardzo dobrych kumpli, spotkała się po latach i wspólnie cieszyła się z możliwości ponownego grania razem. Kiedy trzeba, melodie są stonowane i pozwalają po prostu miło spędzić czas, ale są również momenty, w których otrzymujemy zastrzyk szalonej i porywającej energii, dającej ogrom radości.
Dobre Red Hot Chili Peppers, ale nie takie jak dawniej
Przyznam szczerze, że nie lubię historii, w których obecną muzykę zespołów ocenia się na bazie tego, co stworzyli oni w przeszłości. Dlatego też niezrozumiałym dla mnie były niektóre stwierdzenia, mówiące o tym, że płyta Unlimited Love jest nijaka i dużo jej brakuje do tych, które zapisały się złotymi zgłoskami w annałach muzyki rockowej. Oczywiście fani starych brzmień Red Hot Chili Peppers, którzy po informacji o powrocie Frusciante ostrzyli sobie zęby na szalone solówki i tryskające energią numery, rodem z lat ubiegłych, mogą czuć niedosyt, bo tutaj tego nie dostaną.
Otrzymają jednak kawał dobrej i dojrzałej muzyki, w którym poszczególne melodie zostały poprowadzone bardzo rozważnie. Ich finalny efekt jest natomiast bardzo dobry jakościowo i pokazuje, że decydując się na nieco mniej wybuchowe numery, można dać słuchaczom równie dużo dobrych emocji. Dlatego w mojej ocenie, jeżeli mówimy o muzycznej starości, to życzę wszystkim muzykom takiej, jaką prezentują panowie z Red Hot Chili Peppers.
1 Comment
Comments are closed.