Młodzi i zdolni przyjaciele debiutują ze swoją EP-ką
Ich zespół to czteroosobowa grupa przyjaciół, która od 2020 roku istnieje pod nietypową nazwą. Niesieni młodzieńczą fantazją tworzą ciekawe i różnorodne dźwięki. Ich polot i serce do komponowania przyniosły pierwsze pozytywne efekty. Właśnie w tym roku ukazał się ich debiutancki mini album shama, jednak czy warto go słuchać?
Nim zdradzę Wam swoje zdanie na temat muzyki tych młodzieńców, należy trochę lepiej ich poznać. Podobnie jak wspomniany krążek, tak i sam zespół nosi nazwę shama. Formację tę tworzą pochodzący z Warszawy: Basia, Jimi, Antoni oraz Kacper. Pierwsza z wymienionych Barbara odpowiada za wokal i gitarę basową, a do swoich umiejętności dokłada grę na skrzypcach. Jimi z kolei jest gitarzystą i producentem muzycznym, który poznał całą grupę ze sobą. Antoni zajmuje się grą na klawiszach, ale lubi również zabawy z syntezatorami. Ostatni ze wskazanych Kacper jest byłym trębaczem i pianistą, ale tutaj spełnia się jako bębniarz. Jak można zaobserwować po ich działaniach w mediach społecznościowych są to niezwykle pozytywne i barwne osoby, które cieszą się tworzeniem muzyki. Pierwsze efekty ich wspólnej zajawki możemy słuchać od czerwca tego roku. Pomimo tego, że mamy wrzesień, a ja dopiero piszę o ich płycie, to melodie tej formacji już od dłuższego czasu z przyjemnością goszczę w swoich słuchawkach. Dzisiaj natomiast postanowiłem Wam opowiedzieć o nich nieco szerzej.
Ciekawa i intrygująca shama od shamy
Cały krążek zawiera siedem polskojęzycznych utworów, które w zasadzie od pierwszych taktów wzbudzają ciekawość. Ich melodie opierają się głównie na tradycyjnych instrumentach, którymi muzycy sprytnie operują. Mamy tutaj gitarę elektryczną, która bardzo przyjemnie wybrzmiewa, a największe moje zainteresowanie wzbudziły jej partie solowe w takich utworach jak owce oraz jej chichot. W drugiej z wymienionych daje o sobie znać również interesujący bas. Dodatkowo przewijają się tutaj klawisze i perkusja, a w przypadku niektórych kompozycji doświadczyć można również syntezatorowych urozmaiceń.
Osobny akapit trzeba również poświęcić dla wokalu. W przypadku shamy jest to damski głos, który dla mnie osobiście ma w sobie coś intrygującego. Oprócz tego, że Basia idealnie wpisuje się w towarzyszące jej dźwięki, to dodatkowo mam wrażenie, jakby śpiewając zachowywała się niczym aktorka, która prezentuje nam się w różnych rolach. Przykładowo piosenka kwiaty ma zabarwienie figlarne, sandau to natomiast ospała i leniwa kompozycja, w której frazy się rozciągają, dlaczegoby jest z kolei tak ciepłe i przyjemne, że pięknie się z nim żyje, ale i tak według mnie najlepszy jest spacer. W ostatniej z wymienionych zawarte zostały spostrzeżenia z podróży po mieście, a od kilku dni bardzo przyjemnie pląta mi się po głowie jej fragment – …Ja zawszę niszczę buty, Po butach poznasz mnie, Nie ma nic smutniejszego, Niż czekający pod sklepem pies… – który został tutaj wyśpiewany w taki sposób, że sam się z nim utożsamiam. A skoro wokal i tekst są w stanie tak na mnie wpłynąć, to zdecydowanie jest w nich coś wyjątkowego.
Jak już wspominałem shamę tworzą młode osoby i muszę przyznać, że swoją metrykę idealnie przeniosły one do swojej debiutanckiej EP-ki. Kiedy trzeba ich muzyka jest szalona i zabarwiona pozytywną beztroską, ale w odpowiednim momencie przychodzi chwila na zwolnienie. Wówczas doświadczyć można stonowanego rytmu, który sprzyja spokojnemu bujaniu biodrami. Dlatego osobiście postrzegam krążek ten jako muzyczne serum młodości, które sprawdzi się dla każdego. Leciwym osobom przypomni o beztroskich chwilach dając wiele frajdy, a z kolei wszystkim młodzieńcom skutecznie umili czas podczas spotkań ze znajomymi.
Bliżej mi do męskich wokali, ale ten zespół skutecznie mnie od nich odciąga
Jakiś czas temu zauważyłem, że wśród muzyki, którą otaczam się od kilku lat, męskie głosy wiodą prym, a jest mniej tych kobiecych. Przyznam szczerze, że zastanawiałem się wówczas dlaczego tak się dzieje, ale nie znalazłem konkretnej odpowiedzi i uznałem, że to pewnie kwestia przypadku. Dlatego też każdy zespół, na którego czele stoi kobieta, a który jest w stanie mnie kupić swoim brzmieniem i śpiewem, uznaję za swego rodzaju wyjątkowy. Tak właśnie miałem w przypadku shamy, która w zasadzie od pierwszego usłyszenia zaciekawiła mnie swoją twórczością.
Marzeniem każdego zespołu jest nagranie swojego debiutanckiego pełnego albumu. Ci młodzi ludzie, o których dzisiaj Wam opowiadałem, póki co dotarli do miejsca, w którym mają na swoim koncie pierwszą EP-kę. Płyta ta jest niezwykle ciekawa i przyjemna, dlatego zachęcam Was do tego byście po nią sięgnęli. Uważam, że formacja ta ma wszystko, by zaistnieć i pozytywnie odznaczyć się na krajowej scenie. Jak będzie? Czas pokaże, ale ja osobiście będę za nich bardzo mocno trzymał kciuki.