Free Air – rockowe granie i melancholijne bujanie
Swój pierwszy album wydali w 2013 roku, ale ja o nich usłyszałem dopiero przed kilkoma miesiącami. Gatunkowo wpisują się w muzykę, której kiedyś słuchałem, ale teraz już coraz rzadziej z nią obcuję. Niemniej jednak, spotkanie z tą polską grupą okazało się bardzo ciekawym doznaniem, które przywróciło wspomnienia o Linkin Park oraz Breaking Benjamin.
Free Air to formacja, która powstała w 2010 roku w Cieszynie z inicjatywy Kamila Chałupki oraz Mateusza Krupy. Po trzech latach istnienia wydali swój debiutancki krążek o tytule Miasto S.S., by następnie podjąć decyzję o przerwie. Wówczas muzyka, jak sami przyznają, stanowiła dla nich miejsce do spotkań i budowania wspólnych relacji. W 2017 roku światło dzienne ujrzał ich kolejny singiel, a w 2021 roku na świat przyszła druga studyjna płyta The Octaves of Mine. Przyznam szczerze, że to właśnie za jej sprawą po raz pierwszy poznałem twórczość Free Air, która wywołała u mnie lekkie ciarki, ale również przywróciła wspomnienia lat młodzieńczych.
The Octaves of Mine – sinusoida muzycznych brzmień od Free Air
Przyznam się szczerze, że obecnie nie słucham za wiele muzyki z gatunku, który reprezentuje grupa Free Air. Faktem jest jednak, że gdy po raz pierwszy usłyszałem ich twórczość to zaciekawiła mnie ona na tyle, że zaledwie z lekkim wahaniem postanowiłem poznać cały album The Octaves of Mine.
Po rozpoczęciu słuchania byłem lekko zaskoczony spokojem w otwierającym wydawnictwo Seclusion, ale już kolejne kompozycje przyniosły mi to, czego dostałem namiastkę w singlu 2-0-1-4. Mianowicie na albumie tym znajdziecie ogniste i krzykliwe solówki gitarowe, które momentami sprawiają, że włosy na głowie stają dęba. Wszystko oparte jest na charakterystycznych i ciekawych riffach, a towarzyszy im bardzo rytmiczna i równie wyrazista perkusja. Takie zabiegi sprawiają, że gdy słucham tej płyty to w głowie widzę obraz rockowego koncertu, na którym nie ma mowy o nudzie, a jest tylko energiczne i rytmiczne skakanie z rzucaniem głową na prawo i lewo.
Ciekawej linii melodyjnej towarzyszy natomiast wokal, który świetnie wypada zarówno w nieco wolniejszych sekcjach, jak i w tych szybkich i energicznych. Momentami człowiek docenia melancholię, w której bardzo ładnie lawiruje osoba śpiewająca, ale są chwile, w których chrypliwy i krzykliwy głos mnie osobiście przerażał, ale myślę, że w przypadku rockowego grania jest to komplement. Wszystkie piosenki na tym wydawnictwie są w języku angielskim, nie ma co ukrywać, że jest to odważny zabieg dla formacji, która nie jest do końca znana. Osobiście zawsze podchodzę do tego typu sytuacji z dystansem i podobnie było w tym przypadku, jednak Rafał Kobyliński bardzo zręcznie radzi sobie w anglojęzycznych tekstach, brzmiąc momentami międzynarodowo.
The Octaves of Mine od Free Air to mieszanka stanowiąca prawdziwą muzyczną sinusoidę. Wszystko dlatego, że praktycznie każdy utwór oparty jest na płynnych przejściach z szybkich sekcji, do tych wolnych i balladowych. Dźwięki te kojarzą mi się z ogniem, który momentami jest przygaszany wodą, by otulić nas swoim dymem, ale wystarczy zaledwie chwila wiatru, by melodyjny płomień zapłonął na nowo. Dzięki takim zabiegom z całą pewnością przy odtwarzaniu tego wydawnictwa nie można mówić o nudzie.
Lata młodości przywołane przez Free Air
Z muzyką jest tak, że w zależności od okresu w życiu, człowiek lawiruje po różnych gatunkach. Nie będę ukrywał, że w latach swojej młodości, bardzo często słuchałem Breaking Benjamin, a dodatkowo zdarzało mi się również spędzać czas z Linkin Park. Grupa Free Air w swoich melodiach ma lekką namiastkę tych zagranicznych wykonawców, dzięki czemu za sprawą spotkania z ich dźwiękami, odbyłem bardzo fajną podróż w przeszłość do swoich licealnych lat.
Ciężko jest stwierdzić, jak potoczą się losy danego zespołu. Po spotkaniu z The Octaves of Mine, mogę życzyć tej grupie wszystkiego dobrego. Ich dźwięki na tym wydawnictwie są ogniste i wyraziste. Dodatkowo fizyczny album ma fascynującą i niezwykle estetyczną szatę graficzną, która charakteryzuje się spójnością, za co należą się wielkie gratulacje. Dlatego, jeżeli szukacie muzyki z pazurem i energią, polecam Wam skosztować drugiego krążka Free Air, który dla mnie osobiście okazał się tym debiutanckim.