Podróż po oceanie żalu i samotności, zapisana w wesołych dźwiękach Imagine Dragons
Muzyka potrafi przybierać różne barwy, co daje wiele możliwości wykonawcom. Przykładem korzystania z obszerności melodii jest Imagine Dragons. Zespół ten od 2012 roku porywa serca fanów, prezentując im różne swoje twarze. Ich najnowsze oblicze można usłyszeć w Mercury – Act 1, które jest szczerą refleksją na temat życia.
Nie będę ukrywał, że działania tej formacji śledzę od ich pierwszego albumu. Niestety, tak jak Night Visions mnie w sobie rozkochało, tak późniejsze płyty sprawiały, że dystans pomiędzy mną, a dźwiękami Imagine Dragons skutecznie się powiększał. W związku z tym, dość chłodno przyjąłem informację o ich piątym wydawnictwie. Wszystko się jednak zmieniło, gdy usłyszałem singiel Wrecked. Jego dźwięki i liryka pochłonęły mnie bez końca, wzbudzając we mnie duży apetyt na nowe melodie zespołu zawarte na Mercury – Act 1.
Jak przyznał w rozmowie z 105.7 the Point Dan Reynolds, krążek ten początkowo miał nosić nazwę Mercurial, które jest słowem nawiązującym do dynamicznych zmian. Po licznych dyskusjach stwierdzono jednak, że należy wszystko uprościć i tak powstał ostateczny tytuł, który jest szyldem skrywającym życiowe opowieści.
Mercury Act – 1, refleksyjna opowieść o życiu z nutką nadziei
Słysząc po raz pierwszy Wrecked, zostałem uderzony historią o stracie bliskiej osoby i tęsknocie za nią. Po takim singlu byłem bardzo ciekaw, jaka retoryka zostanie ukazana we wszystkich tekstach na pełnym albumie. Okazało się, że znaleźć można na nim tematy z życia, które niestety nie należą do najprzyjemniejszych. Oprócz wspomnianego już Wrecked, jest tutaj m.in., opowieść o upadku człowieka na dno (My Life), bardzo dużej samotności w świecie pełnym zabawy (Lonely) czy problemach od których nie da się uciec, ale dla których piosenka jest ratunkiem (Easy Comes, Easy Goes). To tylko kilka wybranych kwestii, które zostały uchwycone za pomocą prostego języka, a którym towarzyszą piękne melodie.
Muzyka, która jest tłem dla poszczególnych opowieści jest idealnie skrojona, pod każdą z nich. Znajdziemy tutaj wszystko z czego do tej pory dało nam się poznać Imagine Dragons. Są świetne spokojne, ale również zadziorne gitary, fajne chóralne śpiewy (It’s Ok), mocne bębny, ale też niespodzianki w postaci elektronicznych urozmaiceń. Najlepsze we wszystkich tych dźwiękach jest to, że kiedy trzeba uderzają one swoją mocą, ale w momencie gdy jest potrzeba zwolnienia i uspokojenia skutecznie to robią. Wszystko to, jako całość sprawia, że poświęcając swój czas Mercury – Act 1 nie można się nudzić, a co najważniejsze zyskujemy wiele cennych doświadczeń, gdy wsłuchamy się w lirykę poszczególnych kompozycji.
Przyznam szczerze, że po całkowitym odtworzeniu tego albumu, odnoszę wrażenie, że wokalista formacji Dan Raynolds ma za sobą bardzo ciężki czas, a płyta ta, to swego rodzaju terapia. Najważniejsze jest to, że pomimo licznych opowieści o mroku w głowie, Imagine Dragons skutecznie przynoszą powiew nadziei, który można usłyszeć przykładowo w It’s Ok.
Po latach rozłąki, znowu skutecznie oczarowali
Osobiście odbieram Mercury – Act 1 jako swoistą podróż statkiem po oceanie. Wyprawa ta, skutecznie jest niepokojona licznymi ponurymi sztormami, ale piękne jest w niej przesłanie, będące jasną deklarację, że po każdej mrocznej burzy przychodzi pora na przepełnione nadzieją i radością słońce. To właśnie tej myśli powinniśmy się trzymać, gdy mamy trudne chwile.
Wertując informację na temat tego krążka, na angielskiej wikipedii, znalazłem wypowiedź Dana Raynoldsa, który stwierdził, że wierzy, iż śpiewając o swoich problemach, niesie on pomoc innym. Dla mnie Imagine Dragons, za sprawą nowych melodii stało się skutecznym magnesem, który na nowo wzbudził moją fascynację tą formacją. Uważam, że nowa płyta jest najlepszą jaką stworzyli od czasów Night Visions i myślę, że jeszcze długo będzie mi towarzyszyć w nadchodzących miesiącach.
1 Comment
Comments are closed.